Dresiarz wraca na salony?
Jednak jakby to powiedział Pan Zygmunt Chajzer, który podobno już wkrótce znów pójdzie na całość – mamy Zonka. Oto bowiem do świata fashion wkracza gorący modowy trend – Post-soviet chic! Po naszemu – dresiarz.
Bądźcie na czasie i już teraz przygotujcie się na ten charakterystyczny szelest siejący popłoch na dzielni! Ortalionowe dresy czyli słowiańskie stroje ludowe typowe dla Europy Wschodniej lat 80-tych i 90-tych, inspirowane chuliganami z bloku wschodniego, wracają z przytupem i to prosto na salony. To może oznaczać tylko jedno. One znów wyjdą na ulice. Kto wie? Może i na nasze?
Pamiętacie tamte czasy? Jeśli nie – to niech Was nie zmylą te neonowe kolorki. Cwaniaki w takim wdzianku opierały się o Calibry lub bety na gaz, z których bębniło disco polo, a z czasem (umc! umc!) techno albo skanowali okolicę zza szyb swoich okularów – rambówek spędzając czas w tzw. przykucu słowiańskim. To nie fantasy, to fantastyczne lata 90-te ubiegłego wieku. Moda na takie awangardowe outfity rozprzestrzeniła się wtedy na dużą skalę. Choć kresze dziś kojarzą się nam głównie ze wschodnimi opryszkami – to w Polsce jako pierwsi mieli je ludzie, którzy przyjeżdżali z RFN-u z walizą pełną papierowych marek Taki to był prestiż.
Przemycając młodzieżowego ducha wschodu, trend reaktywował słynny rosyjski projektant Gosha Rubchinskiy i zestawił współczesne propozycje z klimatem czasów, do których najwyraźniej tęskni. Tutaj sportowe skarpety wypuszczone na spodnie baggy czy oversizowe swetry wpuszczone w krótkie portki nie robią na nikim wrażenia. Tak jak kiedyś białe skarpety w zestawieniu z klapkami – to standard. Trendsetterzy i magazyny modowe już podchwyciły ten styl.
Jak będzie wyglądać streetwear ziomali w najbliższych sezonach? Czy moda ze wschodu na stałe zagości w kolekcjach high fashion? Czy za jakiś czas naród znów zaśpiewa – ja noszę dres, dres spoko jest? Czy dresiarz znów opierać się będzie o beemkę? Przekonamy się wkrótce