Fejs czy Face to Face?
Dziś trudno spotkać tę specyficzną formę ukulturalniania w łazienkach, ale ona wcale nie upadła. Tyle, że ludzie nie czytają już ledwo mieszczących się w sanitariacie M2 dzienników lokalnych. Każdego dnia, w kiblu, skanują fejs, fejsa, fejsika, fejsboga.
Ale też: po przebudzeniu i przed zaśnięciem, w korku, w szkole, w pracy, przy obiedzie u mamusi i na randce. Selfie, lajki i hashtagi everywhere.
Nikt chyba nie zaprzeczy, że social media zdominowały codzienne życie? Jednak…
Nie dajmy się zwariować, Panowie!
Niezły fun można mieć z memów, pięknych zdjęć krajobrazowych – sami wiecie jakich – no i dowiedzieć się czegoś można. Ale już koty, dzieci i inne wafle są średnio interesujące…
I nie chodzi o to, by w najbliższym czasie klikać u znajomych tak oczekiwany przez wielu „dislike”. Czasem wystarczy zwyczajnie wylogować się do życia. Bo o ile oznajmienie światu, że śnieg za oknem, że dobry schaboszczak, czy raport z przebiegniętych km i selfie w lustrze na siłce w najnowszej sportowej stylóweczce niczemu nie szkodzi – to już ciągła obecność online podczas randki z piękną dziewczyną – na pewno.
Moja rada! Buduj prawdziwe relacje, a do sieci wpaść możesz przecież zawsze. I ustawić status „W związku”.