Z cyklu "Przegląd Insta": #FOODPORN
Hashtag #foodporn wciąż bije w tym medium rekordy popularności i nic nie zapowiada żeby to się miało zmienić.
Wraz z rozwojem social mediów ludzie zaczęli dzielić się z innymi elementami swojego lifestylu, pokazując między innymi to co gotują, jedzą czy zjeść mają zamiar.
Nikogo nie dziwi już widok fotografowania zawartości talerza w restauracji. Chodź oczywiście uchowali się jeszcze tacy, którzy zamiast zastanawiania się nad dobrym ujęciem i filtrem – po prostu jedzą, nie czekając aż danie im ostygnie czy rozpłynie się… Są jednak całe rzesze ludzi poświęcający się tamując ślinotok, który z kolei chcą wywołać u innych. Nie pytajcie o powody. Znak czasów. Ślinotok i pożądanie. Mniej więcej taki efekt ma wywołać przeglądanie kwadratów oznaczonych hashtagiem #foodporn. Pornografia podana na talerzu. Bez ograniczeń od +18. Prezentowane dania krzyczą do odbiorców – poliż ekran!
Mięcho ociekające sosem, krwiste dania, wilgotne kremy. Istna perwersja i prowokacja. Sieciowy afrodyzjak dla napaleńców czy e-kochanków. Uczta dla zmysłów. Trend, który ma podnosić jedzenie do rangi substytutu seksu.
Well… jedzenie zawsze stanowiło jedną z najwyższych przyjemności. Wiadomo. Foodpornem można się jednak co najwyżej zainspirować, a następnie zafundować sobie z drugą połową kolację z deserem… i ze śniadaniem. W realu.
Zobaczcie co autorzy mają na myśli.